Od jakiegoś czasu coraz większe dyskusje wzbudzają informacje o naszych przyszłych emeryturach z ZUS. Dzieje się tak po pierwsze za sprawą wyliczeń, które są rozsyłane przez sam ZUS do osób, które mają opłacane składki, a z drugiej strony- poruszane jest to przez różne media, które starają się uświadomić swoich odbiorców, co tak naprawdę będzie miało miejsce za kilkanaście…kilkadziesiąt lat. I niestety, ale przyszłość nie maluje się w różowych barwach i bardzo ważne jest, aby każdy miał tego świadomość.
Oczywiście, różne partie polityczne mają swój cel, aby z jednej strony przejaskrawiać zagrożenie, a z drugiej strony- aby bagatelizować je. Warto więc samemu chwilę usiąść nad obliczeniami i we własnym zakresie zastanowić się, gdzie leży prawda i przeanalizować, czy trzeba samemu coś zrobić w zakresie własnej emerytury. Jasne jest, że młody człowiek na początku kariery nie zastanawia się zwykle nad tym, co będzie za jakieś 40-50 lat. Osoby w wieku 30-40 lat już częściej myślą o tym, czy ich życie nie zmieni się za sprawą przejścia na emeryturę (w sensie finansowym). A chyba każdy w okolicach 50-tki już bardzo dokładnie liczy swoje dochody i składki, aby oszacować swoją przyszłą emeryturę.
A co tak naprawdę nas czeka? Szczerze to chyba tego nikt nie wie. Wszystkie obliczenia, które obecnie są podawane, są szacowane na podstawie obecnych danych i obecnej wiedzy. Szacunki więc mówią o tym, jaka emerytura jest spodziewana, pod warunkiem że długość życia będzie taka a taka, okres składkowy taki i taki, a wiek przejścia na emeryturę wyniesie tyle a tyle. Jednak dla osób, które mają teraz 20 czy 30 lat, jest to totalną abstrakcją. Nie jest bowiem możliwe obliczenie długości życia w roku 2060 (od tego miedzy innymi zależy emerytura), nie wiadomo jaki będzie wiek emerytalny (na obniżenie raczej nie ma co liczyć), a tak naprawdę nie wiadomo czy będzie istniało coś takiego jak ZUS. Dlaczego? Aby były pieniądze na obecne świadczenia dla emerytów i rencistów, potrzeba wpłat świadczeń do ZUS od obecnych pracowników. A i tego jest za mało- trzeba pożyczać pieniądze z zewnątrz. Każdego roku jest gorzej- mniejszy przyrost naturalny, mniejsze składki, więcej emerytów, dłuższa średnia życia… Nie licząc emigrantów, którzy płacą składki, owszem… ale nie w Polsce. Wszystko to razem powoduje, iż wyliczenia które otrzymujemy, są tylko na papierze. I mimo, iż są bardzo pesymistyczne, to jednak i tego możemy nie ujrzeć.
A na co wg ZUS możemy liczyć? Średnio teoretycznie na 20-30% naszego wynagrodzenia. Ale jeśli część życia pracujemy na umowach cywilno-prawnych, albo po urodzeniu dziecka przebywaliśmy na urlopie wychowawczym, ewentualnie przez kilka lat nie udało nam się znaleźć pracy, to sprawa komplikuje się i będziemy mogli liczyć tylko na 10-15% z naszych pensji. A biorąc pod uwagę wspomniane wcześniej zastrzeżenia dotyczące ilości pracujących na naszą emeryturę i inne czynniki- przygotować należy się na jeszcze bardziej pesymistyczny scenariusz. Chociaż nawet 10-20% brzmi bardzo źle. Dla osoby zarabiającej minimalną krajową może to być w zależności od wyliczeń od ok. 150 do 300 złotych. Dla tych lepiej zarabiających (np. średnią krajową)-odpowiednio więcej, ale też na poziomie może minimum egzystencji.
Co więc należy zrobić? Zadbać samemu o siebie. Jeśli tylko mamy jakiekolwiek wolne środki finansowe- przeznaczyć je na nasze własne emerytury. A jeśli nie mamy wolnych środków, należy tak przeorganizować swój budżet domowy, aby je zdobyć. Zrezygnować z niektórych rzeczy. Choćby z płatnej TV, zbędnych ubrań, częstych wypadów „na miasto” (kino, restauracja, fast food), etc. Możliwości jest dużo, a każde zaoszczędzone 100 złotych miesięcznie teraz, może dać nawet kilkaset złotych do emerytury za kilkadziesiąt lat. Oczywiście, jeśli ktoś zacznie odkładać 100 złotych w wieku 50 lat, jego kapitał na emeryturę będzie dużo niższy, niż w przypadku osoby, która zrobi to w wieku lat 20. W tym wypadku ogromne znaczenie ma nie tylko ilość wpłat, ale też magia procentu składanego, czyli po prostu- pieniądz robi pieniądz.
Przykład? 1000 złotych ulokowane na 5% przez 20 lat da nam na koniec ponad 2650 złotych, ale ta sama kwota na 40 lat daje już 7040 złotych! Czyli w tym wypadku zysk zwiększył się z 1650 PLN aż do 6040 PLN. Różnica powala. Przy kwotach rzędu kilkudziesięciu tysięcy (kapitał zbierany przez 30-40 lat aktywności zawodowej) różnica będzie w setkach tysięcy naszych polskich złotych. Warto to przemyśleć już dziś i już teraz zacząć odkładać- choćby najmniejsze kwoty. A co robić z zaoszczędzonymi pieniędzmi? Tu jest kilka możliwości. Im większy będziemy mieli zysk z zainwestowanej kwoty, tym większa różnica będzie po tych kilkudziesięciu latach. Procent składany tym bardziej tu działa- 1000 zł ulokowane na 40 lat dla oprocentowania 1% da nam dodatkowe niespełna 500 złotych, ale jeśli ulokujemy je na 10% w jakiejś inwestycji, zarobimy już…ponad 40 000 złotych.
Różnica jest tak wielka, że nawet chyba nie warto tłumaczyć, iż oprócz kwoty odkładanej na naszą emeryturę, jeszcze ważniejsze jest aby dobrze te pieniądze ulokować. Można to zrobić w najprostszym wariancie wpłacając po prostu pieniądze na lokaty- zysk na chwilę obecną to jakieś 2-3 % w skali roku, a zaletą jest szybki dostęp do zgromadzonych pieniędzy. Jednak ta zaleta jest jednocześnie wadą- można szybko wydać pieniądze odkładane na emeryturę, bo właśnie mamy „pilną potrzebę”. Kolejna możliwość do indywidualne inwestowanie na giełdzie. Tu zyski są nieograniczone, ale straty- niestety także mogą być znaczne i zamiast zarobić, możemy stracić znaczną część naszych pieniędzy.
Kolejna możliwość to otworzenie konta IKE (Indywidualne Konto Emerytalne), na którym będziemy dokonywać zakupu jednostek uczestnictwa lub będzie to robił za nas fundusz. Zalety- brak podatku Belki, brak konieczności poświęcenia swojego czasu, niepotrzebna specjalistyczna wiedza. Wady- zwykle prowizje za zarządzanie i zakup/sprzedaż jednostek. Wszystko więc zależy od tego, na jakim etapie życia jesteśmy, ile zarabiamy, oraz jakie mamy predyspozycje w zakresie oszczędzania/inwestowania naszych pieniędzy (czy godzimy się na ryzyko, czy też nie).
Niezależnie od tego, którą opcję wybierzemy, warto zrobić to już dziś. Poczytać, podowiadywać się u doradców (niezależnych!), policzyć i… zacząć odkładać. Co miesiąc. Choćby na początek małą kwotę. To są Twoje pieniądze. I tak naprawdę tylko na to możesz liczyć- na siebie.