Stres to taki nieprzyjemny dreszcz gdy wykonujemy coś dla nas ważnego, strach gdy przełamujemy to czego się boimy, adrenalina nas napędza, obawy budują wątpliwości, a lęk? Lęk tworzy w nas pewną aurę paniki i zblokowania. Sferę w której czujemy się zamknięci, nieprzyjemnie sam na sam ze sobą, ze swoim wnętrzem. Lękamy się, chociaż często sami nie wiemy czego.
Dlaczego tak naprawdę się lękamy?
W większości przypadków wydaje nam się, że lękamy się „nowego” chociaż tak naprawdę bardziej utraty „starego”. Wszystko co posiadamy w naszym życiu jest nam znajome – bezpieczne i stabilne. Nic nas nie zaskoczy, nic nas nie zdziwi. Znamy swoje obowiązki w pracy, mamy swoje zasady, znamy swojego partnera, wnętrze domu, miasto, swój przedmiot, swój stan zdrowia i jak się zachowamy w danej sytuacji. Naturalnie, jest to dla nas przyjemne gdy wiemy wszystko na konkretny temat. Problem pojawia się wtedy gdy chcemy coś zmienić lub wymienić. Wtedy pojawia się obawa – co będzie gdy będzie inaczej?
A no będzie inaczej – i to jedyna, poprawna odpowiedź. Gorzej? Lepiej? Nie, inaczej. Prawdą jest, że nie zmieniając nic, nie dowiemy się niczego. Chcemy nowego związku, w starym czujemy się źle jednak wiemy, że zmieniając partnera – powrotu nie będzie, lękamy się utraty „starego”. Drzwi do poprzedniego miejsca pracy raczej też zostaną dla nas zamknięte. Pieniądze zainwestowane w nowy biznes, również mogą nie wrócić. Sęk w tym by myśleć w takich chwilach o możliwych korzyściach płynących z „nowego”.
Lęk przed nowością
Oczywiście, że nowe buty mogą być mniej wygodne. Nowe mieszkanie może zaskoczyć nas niesympatycznymi sąsiadami, a nowo pofarbowane włosy mogą okazać się niewypałem. Każdy kto coś zaczyna liczy się z możliwością niezadowolenia jednak jak to mówi mądre przysłowie „Bardziej żałujemy tego czego nie zrobiliśmy, niż tego co zrobiliśmy”. Siedząc więc w niewiedzy, całe życie będziemy zastanawiać się „co by było gdyby”. Może więc warto trzy razy przemyśleć zmianę, dobrze się przygotować, ale skorzystać z tej szansy. Zainwestować w dawno planowany biznes, spróbować lotu samolotem, rzucić pracę, wysłać książkę do wydawnictwa lub chociaż przestawić doniczkę na drugi parapet. Warto zmieniać perspektywę widzenia.
Lęk przed porażką
„Nie zrobię tego bo się nie uda” czy „Nie uda się bo tego nie zrobię?” Ryzykowanie bywa ciężkie. Wymaga poświęceń, wymaga czasu i jeszcze może się nie powieść. Jednak jakie powodzenie odbyło się z pewnością braku porażki? Żaden artysta nie dowiedział się, że umie śpiewać dopóki nie otworzył ust i nie dowiedział się czy ktoś chce go słuchać dopóki nie zaśpiewał przed kimś. Nikt nie zarobił milionów na firmie, kto nie zaryzykował zainwestowania złotówki. Skacząc na bungee zawsze ryzykujesz, ale dla takich chwil po prostu warto żyć. Porażka jest wpisana w każde działanie, kluczem czy podchodzimy do tego z myślą o sukcesie czy upadku.
Lęk przed opinią
Otaczamy się często toksycznymi ludźmi. Takimi co znajdują problem na każde rozwiązanie. Takimi co nawet gdy będziesz chodzić po wodzie, powiedzą, że to dlatego, że nie umiesz pływać. Ci toksyczni ludzie, są najbardziej niepozorni. Nie dają po sobie poznać, że chcą dla nas źle. Bywają naszymi przyjaciółmi. Próbują nam radzić w taki sposób, jakby się o nas martwili – chociaż podświadomie jest zupełnie inaczej. Powiedzą „ta zmiana pracy to zły pomysł, jesteś zbyt wrażliwa na takie zmiany, możesz nie dać sobie rady w nowej pracy, martwię się zbyt o Ciebie”. W rzeczywistości obniżają poczucie Twojej wartości i trzymają Cię w miejscu. Przywiązanych liną, do samych siebie, albo do dna.
Ludzie mają na nas ogromny wpływ. Kiedyś w jednym z wywiadów (bodajże u Łukasza Jakóbiaka) usłyszałam anegdotę o rzucaniu palenia. Kobieta rzucała palenie. Przyjaciele mówili „po co rzucasz, nie dasz rady”. Spróbowała. Nie paliła jeden miesiąc, potem drugi, trzeciego miesiąca zapaliła. Znajomi powiedzieli „a nie mówiliśmy, że nie dasz rady?”. Spróbowała drugi raz, nie paliła jeden, dwa, trzy, cztery miesiące i znów zapaliła. Przyjaciele znów powiedzieli „poddałaś się, daj sobie spokój”. Spróbowała trzeci raz, nie poddała się. Wiecie jaki morał z historii o toksycznych ludziach? Ci, którzy patrzą negatywnie i Cię nie wspierają, zauważą że ta kobieta złamała zasadę i zapaliła. Ci, którzy patrzą pozytywnie i Cię wspierają, zauważą że w ciągu 365 dni w roku zapaliła tylko 3 razy.
Idąc przez życie i wzorując się tylko na opinii innych daleko nie zajdziemy. Owszem, dobrze wesprzeć się radą w których butach się lepiej wygląda, ale to nie oznacza, że mamy je kupić jeśli byłyby niewygodne – tylko dlatego, że komuś się podobają. To samo tyczy się związków – jeśli Twój partner Ci się podoba i nie krzywdzi innych, to innym podobać się nie musi. Każdy ma swoje gusta. Jednemu przeszkadza niski mężczyzna, innemu kobieta przy kości. Tobie nie musi, to Ty masz wracać szczęśliwy do domu i widzieć uśmiech kogoś kogo kochasz. Nie musicie zakochać się w treningach na siłowni dlatego, że jest to teraz modne. Nie musicie przechodzić na weganizm i nosić trampek marki Converse (osobiście uważam, że te bez markowej metki są tak samo ładne). Nie macie obowiązku godzenia się opinią innych w trakcie jakiejś dyskusji, tylko dlatego, że taką opinię miała większość. Na Twojej drodze zawsze pojawi się ktoś kto Ci zaprzeczy. Kto spyta „po co chcesz to robić”. Odpowiedz „bo chcę”. On/Ona nie musi, Ty chcesz. Tyle. Tu nie ma dalszej odpowiedzi. To Twój czas i Ty wybierasz jak go spędzisz. Chcesz pisać bloga? Znajdź swoje grono czytelników, znajomym nie musi się podobać. Przyjemność z pisania odnosisz Ty. Wzorując się na opinii innych, nigdy nie będziesz zadowolony z siebie, a szacunku innych nie zyskasz tym bardziej. Jak to powiedziała kiedyś Małgosia Rozenek „przejmuj się zdaniem jedynie tych, którzy Cię kochają”
Lęk przed utratą drugiej osoby
Ciężko jest odchodzić i ciężko jest się rozstawać. Ciężko jest rezygnować z drugiej osoby lub usłyszeć rezygnację kogoś z nas. Tak nas stworzono, że wymagamy bliskości i miłości. Tak nas stworzono, że nie każdy do każdego pasuje. Trzeba nauczyć się odchodzić od ludzi, którzy nam nie służą i życzą nam źle. Od tych, którzy nas blokują, którzy pogarszają nasz stan. Czy „czas leczy rany” to dobra rada? Nie wiem, ale na pewno skuteczna. Z czasem możemy się do czegoś przyzwyczaić albo dać szansę na coś nowego. Zwłaszcza gdy widzimy, że w obecnym miejscu nie jest dobrze. Nie tkwij w relacji z byle kim, tylko dlatego by był „ktoś”. Skoro nie masz pięknego jeziora, to już lepszy pusty dół niż wypełniony szambem.
Lęk przed …niczym?
Lęków jest tyle co ryżu w Chinach. Obracając się w tematyce zaburzeń, widzę że rodzaje lęku są różne – ale sedno takie samo. Jedno boi się wychodzić z domu, drugie przebywać w tłumie, trzecie nawiązywać kontakty. Lęk może dotyczyć śmierci, choroby, natręctw, żywienia czy zwierząt. Całość wrzucamy do zaburzeń, bo każdy lęk dotyczy jednego – nas samych. To nasza wewnętrzna blokada przed zagrożeniem, które zazwyczaj nie istnieje. Przed chorobą, która nie musi się zdarzyć. Przed śmiercią, która i tak nadejdzie dla nas wszystkich. Przed samotnością, a przecież nie znamy przyszłości. Gdzieś głęboko w nas urodził się chochlik braku pewności siebie. Leczenie objawów jest dobre tylko na krótką chwilę, ale naprawa nas samych powinna zacząć się od wnętrza. Nasze lęki istnieją tylko w naszej głowie. I tylko my możemy ich się pozbyć.