Dwór w Kopytowej, czyli doskonały przykład dbałości o zabytki

To miejsce upamiętnia piękną kulturę, do której mniej lub bardziej świadomie wciąż się odwołujemy, a którą jeszcze nie tak dawno tępiono i niszczono zamieniając jej najpiękniejsze zabytki na stajnie.

Niedawno wybrałem się na południe województwa. Droga pomiędzy wzniesieniami pogórza Beskidzkiego wiedzie prosto na Krosno, lecz ja z żalem omijam to miasto winem płynące (za sprawą 11 Festiwalu Win Wegierskich im. Portiusa, który odbył się 23 – 25 sierpnia) i jadę na południe, by za Jedliczem i Porębami dojechać do Kopytowej. W tej cichej miejscowości w zaciszu pięknego parku bieleją ściany unikalnej budowli. To jedyne na Podkarpaciu, a jedno z zaledwie kilkunastu w Polsce, muzeów kultury szlacheckiej.

Dwór, który służy dziś za muzeum rzeczywiście powstał jak feniks, bo zaledwie przez 15-stu laty był jeszcze obdartą stajnią, w którą dwór zamienił poprzedni właściciel. Od 1997 roku dzięki tytanicznej pracy Andrzeja Kołdera dwór odzyskał swoją dawną świetność. Natomiast kolekcjonerska pasja Pana Andrzeja sprawiła, że jego wnętrze zapełniło się unikalnymi przedmiotami z XVIII i XIX wieku jakie można było znaleźć w polskich dworach szlacheckich z tamtej epoki.

Do muzeum prowadzi droga przez piękny park. Sam kopytowski dwór otulony jest starymi drzewami. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze nie tak dawno budynek doprowadzony został do kompletnej ruiny. Taki los podzieliło zresztą większość tego typu obiektów. Komunistyczna władza z wielką niechęcią patrzyła na kulturę szlachecką i z premedytacją niszczyła i zacierała po niej wszelkie ślady. Myśliciele polskiego socjalizmu twierdzili, że o sarmackich przodkach nie warto pamiętać. Nie wiele brakło aby i kopytowski dwór podzielił ten sam los, czyli po prostu zniknął.

Dwór w Kopytowej stoi na pewno od 1659 roku. Budynek ma jednak zapewne dłuższą historie, bo pod nim znajdują się dawne piwnice, pozostałość po Cystersach, którzy byli właścicielami tej wsi już pod koniec XII wieku. Po wielu zmiennych kolejach losu obiekt przetrwał do współczesnych czasów, jednak po 1965 zaczęto wycinać drzewa z parku a sam dwór zmieniono w oborę i stajnię.

Budynek pewnie ległby w gruzach gdyby nie Andrzej Kołdera. Ten krośnieński kolekcjoner i pasjonat zabytków zainteresował się dworem i kupił go w stanie tragicznym Od roku 1997 tknął w dwór nowe życie. – Zaczęło się jednak powoli, prace nad odbudową i odtworzeniem dworu i parku zajęły ponad 10 lat – mówi Pan Andrzje Kołdera. – Ostatecznie udało się odtworzyć dwór z zachowaniem przeszło 80 procent autentycznej substancji zabytkowej – dodaje.

Owa substancja zabytkowa to odnowione ściany dworu, odbudowany dach, parkiety pochodzące z innego wyburzonego dworu. Zadbano o szczegóły, okna które trzeba było zrobić od nowa są opatrzone w metalowe wykończenia identyczne z oryginałami. Gdzie było to możliwe zachowano oryginalne ręcznie wykonywane przed dwustu laty szybki, charakteryzujące się mglistością i zamkniętymi wewnątrz tafli szkła pęcherzykami powietrza.

Wszystko to zrobił Pan własnymi środkami? – Muzeum powstało bez wsparcia z zewnątrz – zdradza Kołdera – To prywatna inicjatywa zrealizowana prywatnymi środkami. Zdecydowałem się na to, bo moją wielką pasją i miłością jest historia i sztuka.

Okazuje się, że obiekt to niezwykła rzadkość również pod innym względem. To prywatne muzeum. Pan Andrzej zadał sobie wielki trud i  nie ma co kryć także koszt, by odbudować i oddać turystom do zwiedzania piękne muzeum.

We wnętrzu drewnianych ścian, tynkowanych na biało czuć przyjemny chłód, który daje ukojenie w upalny dzień. Piękny parkiet, dywany, na ścianach portrety. Oglądając z bliska meble z XVIII i XIX wieku są niezwykle starannie wykonane. solidność wykonania sprawia, że stoją po dziś dzień, a drewno lśni. Blaty stołów są gładkie niczym lustra. Każdy detal wykonany ręcznie oszałamia precyzją i urodą. Swoją drogą, myślę, że współcześni producenci mebli mogliby się wiele nauczyć od stolarskich mistrzów sprzed dwustu lat, ale nie dziś o tym…

Przez 10 lat dźwigano pokój po pokoju z ruiny wnętrze dworu, każdy eksponat to autentyczny mebel czy przedmiot, który może się poszczycić co najmniej 200 latami historii. Belkę sufitową w salonie zdobi wycięta karpacka rozeta oraz napis  “salus respublica superma lex” czyli dobro rzeczpospolitej najwyższym prawem. Na ścianie nad zdobionym łożem herb dawnej szlacheckiej Rzeczpospolitej, tarczę po równi dzielą polski biały orzeł, litewska pogoń i Archanioł Michał patron Rusi.

Każde wnętrze XVIII czy XIX – wiecznych dworów nosiły patriotyczne akcenty. To dwory były nośnikiem pamięci o polskiej historii w mrocznych wiekach zaborów. Nie brakuje tego i w Kopytowej. Na ścianie niewielkiego gabinetu tuż nad biurkiem wisi portret Tadeusza Kościuszki, pod nim szabla. W innym pokoju patriotyczny haft, pamiątka powstania styczniowego. Niemal wszechobecna jest Matka Boska, której kult był w czasach zaborów wyznacznikiem polskości.

Zwiedzając wnętrze dworu myślałem o tych ludziach, którzy w tych bastionach polskości pielęgnowali z duma pamięć przodków i tradycję szlachecką. Jednocześnie przełykali gorzka pigułkę, że to właśnie buta i swawola przodków doprowadziła Ojczyznę do upadku. To w pewnym sensie czuć w tym wnętrzu. Ściany zdobią pamiątki po nieudanych powstaniach, symbole wielkości i jednocześnie upadku. We wnętrzu pełnym przepychu, drogich mebli i perskich dywanów czuć na każdym kroku element żałoby narodowej.

Wnętrze muzeum żyje jeszcze z jednego powodu. To tu toczy się codzienne życie rodziny Kołderów, pomieszczenia drugiego skrzydła odtworzone również w duchu szlacheckiej epoki służą jako dom. Dwór to ich rodzinna siedziba a jednocześnie muzeum kultury szlacheckiej. To wspaniały przykład jak prywatna inicjatywa może czynić cuda i ocalić od zagłady piękny kawałek historii.

Dodaj komentarz