Starszy laptop, nie znaczy zły laptop

Szczoteczka manualna czy elektryczna?

Nie każdego stać na wymianę komputera co 2-3 lata. Nie jeden posiada komputer, który swoje lata świetności ma już dawno za sobą jednak nadal da się z niego korzystać. A gdyby tak zafundować lifting naszemu staruszkowi? Co warto wymienić? I co da najlepsze efekty? W artykule chciałbym skupić się na komputerze, a dokładniej pisząc – na laptopie z 2006 roku.Chodzi o HP Compaq nx7400 (EY508ES). Jak się niedawno osobiście przekonałem – nawet taki stary komputer może jeszcze całkiem miło zaskoczyć. 

Kiedyś był to całkiem przyzwoity laptop za dosyć nieprzyzwoite pieniądze – bynajmniej jak dla studenta. Procesor  Intel Pentium T2250 1,73GHz, 1GB pamięci RAM (2x512MB, dual) oraz zintegrowany układ grafiki Intel 945. Na tamte czasy (2006 rok) była to niezła maszynka. A 1GB RAM-u w laptopie za niecałe 3,5tys. zł nie było taką oczywistą sprawą. Dziś po ponad 7 latach użytkowania trzeba przyznać, że był to produkt warty uwagi i swej ceny. Komputer używany praktycznie codziennie do przeróżnych zadań, od edycji dokumentów poprzez obsługę prostych aplikacji graficznych na renderowaniu 3D (oczywiście bez przesady) kończąc. Jednak z biegiem lat jego podstawowa konfiguracja stała się niewystarczająca dla współczesnego oprogramowania. Ponad dwa lata temu zdecydowałem się na pierwszą ingerencję w fabryczną specyfikację laptopa.

Pamięć RAM

W zasadzie dwa-trzy lata temu jedynymi sensownymi upgrade’ami hardweare’u jakie można było wykonać w tym laptopie to były: wymiana pamięci RAM oraz dysku twardego. Mieściło się to w rozsądnych granicach finansowych, a i możliwy do uzyskania efekt w postaci wzrostu komfortu pracy był obiecujący. Zdecydowałem się na wymianę fabrycznych kości RAM na nowe Kingstony. Padło na dwie kości po 1GB, czyli 2 GB RAM pracujące w dualu (667MHz). Jakby nie patrzeć ilość pamięci RAM w stosunku do specyfikacji fabrycznej zwiększyła się o 100%. Uzyskany efekt: nieznaczne przyspieszenie uruchamiania systemu operacyjnego, lekki wzrost komfortu pracy w postaci bardziej płynnego uruchamiania aplikacji no i zmniejszyło się również użycie dysku twardego przez system jako tymczasowej pamięci podręcznej. Oczywiście całość ciągle pracowała pod kontrolą tak lubianego Windows XP 32bit. I wszystko byłoby pięknie, jednak niedosyt ciągle pozostawał.

Dysk SSD

Na szczęście mniej więcej dwa lata temu ceny nośników danych (zarówno tradycyjnych jak i SSD) były na tyle niskie, iż na warsztat znów powędrował leciwy HP Compaq nx7400. Fabryczny dysk swoje już przepracował co dało się usłyszeć za każdym razem kiedy laptop był włączony. Dysk pracował stosunkowo głośno no i do tego te wibracje. Ceny nowych talerzowców były naprawdę atrakcyjne, jednak mimo to postanowiłem dołożyć trochę kasy i zafundować sobie dysk SSD, którego cena wówczas była już do przełknięcia. Wybrałem dysk Kingstona sugerując się dotychczasowymi doświadczeniami z podzespołami tego producenta – pamięciami RAM, na których nigdy się nie zawiodłem zarówno pod względem kompatybilności jak i bezawaryjności. Po prostu: kupujesz, montujesz, zapominasz o sprawie. Kupiłem model 60GB (SVP200S37A60G). Pojemność niewielka jak na dzisiejsze standardy, ale mi miał on służyć do instalacji systemu i podstawowych programów biurowych. Jak dla mnie miejsca – wystarczy. A do pozostałych danych można użyć nośnika zewnętrznego.

Tak naprawdę dopiero w tym momencie okazało się jak bardzo laptop jako całość był ograniczony przez…dysk twardy. Po wymianie dysku uzyskałem ten efekt, o który mi chodziło. Komfort pracy z laptopem zmienił się diametralnie. Pierwsze moje zdziwienie nastąpiło w momencie instalacji systemu, która przebiegła wyjątkowo szybko w stosunku do tej na klasycznym dysku. Kolejne zdziwienie to start i wyłączanie systemu. Dotychczas trwało to wieczność, choć zdałem sobie z tego sprawę dopiero po przesiadce na SSD. Nie sądziłem, że taki stary komputer może się uruchomić w kilkadziesiąt sekund pod kontrolą systemu Windows! Dokładniej w ok. 30sek. To był dla mnie prawdziwy szok. Choć trzeba przyznać, że był to już Windows 7 32bit. Trochę optymalizacji jego ustawień pod kątem dysku SSD i tak działał przez następny bodajże rok czy półtorej.

Pojawiła się 8

Trzecią i w zasadzie ostatnią modyfikacją – była zmiana systemu operacyjnego. Pojawił się Windows 8, jedni chwalili inni krytykowali. Postanowiłem przekonać się samemu. No i kupiłem, zainstalowałem i…znów się zdziwiłem. Znów pozytywnie! Co w przypadku oprogramowania z tej rodzinki – nie jest tak oczywiste. Wszyscy znamy historię Visty…Tym razem jednak czapki z głów przed Windowsem 8. Jak dla mnie system rewelacyjny. Co prawda pierwsze wrażenia są trochę dziwne. Obsługa wymaga przyzwyczajenia, ale dla kogoś komu nie jest obcy świat komputerów – przyzwyczajenie do 8 zajmuje góra 2-3 dni. Co najważniejsze: system ten w moim odczuciu jest naprawdę szybki. Mam porównanie, gdyż na opisywanym laptopie pracował najpierw XP, później 7, a teraz 8. Instalacja przebiegła bardzo szybko, system pracuje płynnie i praktycznie bezawaryjnie. W zasadzie trzeba jasno powiedzieć: to najlepszy system z rodziny Windows jaki dotychczas się ukazał. W tej chwili możliwy jest upgrade do wersji 8.1, który swoją drogą przeprowadziłem i nadal wszystko działa płynnie i szybko.

Reasumując

Laptop, który miał już lądować na jakiejś aukcji służy do dziś jako komfortowe narzędzie do pracy biurowej. 3 opisane powyżej zabiegi (wymiana RAM-u, dysku, przesiadka na Windows 8) dały temu staremu laptopowi nowe życie. Dzięki wymianie dysku na SSD oprócz znacznego wzrostu komfortu pracy z laptopem, wydłużył się także czas pracy na baterii – o jakieś 5 minut, ale zawsze to coś. Najkorzystniejszym zabiegiem była wymiana dysku twardego na nośnik SSD. Drugim w kolejności korzystnym zabiegiem była przesiadka na Windows 8. Wymian pamięci w zasadzie niewiele zmieniła. Pod kontrolą 8 tym bardziej, gdyż system ten ma naprawdę niewielkie wymagania sprzętowe. Jeśli ktoś nie chce tyle inwestować, zawsze można zainstalować Linuxa – ten system jest akurat darmowy. Wybór to kwestia gustu i przyzwyczajeń.

Warto było zainwestować na przestrzeni kilku lat te kilkaset złotych. Przyznam, iż miałem niedawno w rękach nowego laptopa znajomej z klasycznym dyskiem twardym. Pisząc nowego mam na myśli laptopa z 2013 roku z procesorem klasy Intel Core i3. I przyznam szczerze, iż jeśli chodzi o komfort pracy i szybkość uruchamiania – mój stary HP bije go na głowę zanim tamten zdąży się zastanowić czy startować czy nie. A dzieli je 7 lat, które w informatyce oznaczają przepaść jeśli idzie o technologię. Jak widać: komputer jest tak szybki jak szybki jest jego najwolniejszy podzespół. Oczywiście wszystko co napisane powyżej odnośni się do podstawowych zastosowań PC-ta przez zwykłego Kowalskiego. Wiadomo, że 3D, renderowanie, obróbka grafiki czy filmów – to już zupełnie odrębny temat.